Wędkarz był zawsze blisko natury, stąd pomysł na serie artykułów poświęconych biwakowaniu z dodatkiem wędkarstwa 🙂
Zaczynamy od obozowej kuchni…
Obozowa kuchnia czyli smacznie i ciężko.
Smacznie bo jak każdy wie jedzenie w terenie smakuje wybornie. Zwykła fasolka z puszki potrafi ponieść nasze morale, napełnić żołądek a przede wszystkim świetnie smakować. O epickiej kiełbasie z patyka wspominać już chyba nie muszę, bo zakładam, że każdy zna ten smak.
Ciężko bo żeby sobie pogotować w terenie trzeba taszczyć z sobą potrzebne do tego naczynia, z reguły jest to patelnia, ale są też miłośnicy bardziej złożonych dań jednogarnkowych które zazwyczaj pichichi się w kociołku.
Opiszę dziś Wam swoje doświadczenia w gotowaniu, będzie kilka słów o ogniu, garnkach oraz daniach.
Na początku może wspomnę o tym, że podczas biwaków macie możliwość w przyrządzania potraw na kuchenkach gazowych albo na tzw. żywym ogniu.
Pl𝙪𝙨𝙚𝙢 kuchenek gazowych jest to, że:
-Nie brudzą (okopcają) naczyń
-Nie wymagają budowy kuchni
-Nie wymagają szukania drwa i rozpalania ognia
-Są bezpieczniejsze od ogniska
-Większość dostępnych modeli jest mała i poręczna
-Można szybko przygotować wodę lub jedzenie
-Szybka regulacja płomienia
𝙈𝙞𝙣𝙪𝙨𝙚𝙢:
-Zajmują miejsce w plecaku
-Płomień jest wrażliwy na wiatr( jego wydajność znacznie spada)
-Nie można ich przewozić w samolocie
-Większość kartuszy jest jednorazowa
-Palnik może ulec zapchaniu lub uszkodzeniu
-W minusowych temperaturach potrafią być bezużyteczne
Alternatywą dla gazowych kuchenek są kuchenki na paliwa płynne lub stałe.
Gotowanie na gazie nie różni się niczym od gotowania w domowej kuchni.
Natomiast w trakcie obozowania możemy używać ogniska do gotowania. Są typy palenisk które są dedykowane obozowej kuchni, takimi ogniskami są np. Dakota, szwedzkie, fińskie, T, kluczyk z dziurką.
𝙋𝙡𝙪𝙨𝙮 gotowania na ognisku :
-Daje odczuwalne ciepło
-Istnieje możliwość przygotowywania kilku potraw oddzielenie
-Można piec lub wędzić potrawy
-Nie zajmuje miejsca w plecaku 😉
-Daje niepowtarzalny klimat
𝙈𝙞𝙣𝙪𝙨𝙮 gotowania na ogniu
-Rozpalanie zajmuje czas
-Trzeba zebrać opał
-Istnieje możliwość wzniecenia niekontrolowanego ognia, czytaj pożaru
-Brudzi naczynia
-Wydobywający się dym wieje “zawsze” w naszą stronę;) ubrania nasiąkają dymem
-Można łatwiej przypalić potrawy
Osobiście przy krótkich wypadach mało chce mi się gotować i często ograniczam się do odgrzania fasolki z puszki lub innego dania ze słoika, a rano lubię szybko odpalić kuchenkę i zagotować na niej wodę na kawę.
Ryby przyrządzam na ognisku na dwa sposoby pieczone w folii aluminiowej, pieczone na ruszcie, lub kładzione ma rozpołowionej kłodzie obok ogniska. Można to zrobić dwojako. Sposób pierwszy wycinamy filet i przebijamy go do połówki kłody. Lub sposób drugi patrzymy rybę, a patyczkami “otwieramy” rybę i w ten sposób kładziemy ją obok ogniska.
Na rynku istnieje parę firm, które wytwarzają naczynia do gotowania w obozowych warunkach, ale ja chwilę obecną nie zapoznałem się realnie z żadna ofertą. W sumie możecie napisać w komentarzach co polecacie, sam z chęcią się tego dowiem.
Teoretycznie najlepiej sprawdzają się żeliwne lub stalowe naczynia, lecz trzeba liczyć się z ich większą wagą. Sam używam starej patelni Tefal oraz emaliowanego garnka plus, jeden jakiś no name. Uszy nie powinny być wykonane z tworzywa sztucznego bo przy ogniu mogą się topić, lub wykruszać. Patelnie jeszcze czasami wezmę jak jestem samemu, garnek zabieram wtedy kiedy jest więcej osób, lub kiedy pobieram wodę z otoczenia i wodę należy przegotować aby nadawała się do spożycia. Patelnie co prawda można pominąć i można smażyć na kamieniu, ale trzeba go najpierw znaleźć:) ważne aby kamień nie pochodził z wody i był względnie suchy i płaski. Inaczej może eksplodować.
Ze sztućcami jest różnie, posiadam niezbędnik za 5 zł z biedry i jest ok. Czasem jak go nie znajdę biorę zwyczajnie widelec lub łyżkę. Ale zdarzały się sytuację, że w ogóle ich nie miałem. Nie jest większy problem, bo można sobie wystrugać wtedy pałeczki i jemy nasze żarełko jak sushi 😉
Co do jedzienia, tutaj można tworzyć i tworzyć, zasadniczym problemem jest objętość składników, waga i to na jaki czas idziemy w dzicz.
Jeśli chcemy zminimalizować ciężar i objętość można stosować liofizaty, można robić pemikan ( wysuszone i zmielone mięso z dodatkami), można bazować na złowionych rybach. Jeśli nam na tym nie zależy, mamy silne nogi i wielki plecak gotujemy co co lubimy.
W wyprawach zawsze problemem jest woda bo zajmuje stosunkowo najwięcej miejsca i swoje też waży. Jeżeli możemy pobierać wodę z okolicy i ją oczyszczać to super jeśli nie trzeba to trzeba ją mieć tak czy siak z sobą.
Aby też dobrze się nam gotowało warto poznać kilka technik i zasad, np. to, że do gotowania potrzebujemy żaru, jest o wiele stabilniejszy od wysokich płomieni, żar najlepiej wytwarzać spalać twarde gatunki drzew, np buk, grab, dąb, akacja. Można też piec potrawy w dołach albo na patyku czyli rożnie 😉
Można wyplatać “kratki” do grillowania, ogólnie kuchnia w obozie to bardzo szeroki temat.
To chyba tyle na chwile obceną, jeśli którys temat zainteresował Was szczególnie dajcie znać to postaram się go bardziej rozwinąć.
Zapraszam również na szkolenia z obozowania oraz wyprawy do Finlandii.
Pozdrawiam Tomek Zatorski – Biwak i Wędka.